Ale gdyby tego nie zrobił, nie zyskałabym swojej najlepszej przyjaciółki. Otworzyłam zagrodę i wyprowadziłam konia. Nałożyłam na jej grzbiet siodło męskie, ponieważ tylko na tym uczyłam się jeździć. Na łeb nałożyłam czarną uzdę i wskoczyłam do nią. Nie ciężko było mi na nią wsiąść, ponieważ byłam wysoka, ale gorzej było z utrzymaniem równowagi. Kiedy już się przyzwyczaiłam, przycisnęłam stopy do boków Labay i ruszyłam w kierunku lasu. Kiedy byłam mała, bałam się do niego wejść.
Pamiętam jak mama z niepokojem przyglądała mi się, kiedy zaszywałam się pod kołdrą i tłumaczyłam, że las jest zły. Nawet nie pamiętam, co takiego było przyczyną mojego strachu. Jedynie zapamiętałam jak przez mgłę żółte, błyszczące oczy wpatrzone we mnie. Ścisnęłam dłoń na grzywie Labay i spojrzałam w głąb lasu. Teraz nie wydawał się taki straszny, był normalny. Odgarnęłam włosy na plecy i przytrzymałam gałąź, by przypadkiem nie uderzyła mnie w twarz. Kilka ptaków przeleciało mi na głową, a przy drzewie zauważyłam wiewiórkę, która chrupała marchew.
Kąciki ust podniosły mi się do góry, kiedy kątem oka zobaczyłam śnieżnobiałego lisa, który skradał się w kierunku Labay. Klacz całkowicie go zignorowała i ominęła go kierując się za wydeptaną ścieżką. Lis zirytował się i złowieszczo pomachał ogonem. Gwałtowne szarpnięcie głowy Labay, przywróciło mnie do pionu. Odwróciłam głowę od lisa i spojrzałam do przodu, gdzie rozwijał się piękny widok na mały strumień.
- Może trochę szacunku.
Jak oparzona odwróciłam się szukając źródła dźwięku. Przez chwilę wydawało mi się, że się przesłyszałam. Zeszłam z grzbietu Labay, co skomentowała prychnięciem. Pogłaskałam ją uspokajająco po szyi.
- Czy ktoś tu jest? - zawołałam w ciemną głębie drzew. Odpowiedziała mi głucha cisza. Niespodziewanie za mną pojawił się ruch, lecz znikł tak szybko jak się pojawił. Mięśnie konia napięły się i Labay zaczęła nerwowo chodzić w miejscu. Ruch kolejny raz się powtórzył, lecz nie zdążyłam go zobaczyć.
Zaczęłam się denerwować.
- Naprawdę nie wiem o co chodzi, ale nie lubię takich podchodów - zawołałam. - Jesteś takim tchórzem, że boisz się ujawnić?
- Wypraszam sobie. To ty nie patrzysz pod nogi.
Z okrzykiem, poszybowałam z przerażenia w gorę chyba z dwa metry. Głos pochodził z bliska. Labay także się przestraszyła i zaczęła wierzgać. Wyciągnęłam do niej dłonie żeby ją uspokoić. Wystarczył mój dotyk, by spokojnie stanęła na ziemi.
Spojrzałam na dół, gdzie ten sam lis, którego widziałam wcześniej, ocierał się o moją nogę. Po chwili podniósł na mnie wzrok i wydawało mi się, że jest rozbawiony.
- Co się tak gapisz? - słowa wyszły z jego pyszczka. Moje oczy podwoiły swoją wielkość, a usta samie z siebie otworzyły się. Lis przewrócił oczami i odsunął się od mojej nogi.
- Zamknij buzię, bo mucha ci wleci - znowu się odezwał.
Przetarłam oczy sądząc, że to sen, ale zwierzę dalej było w tym samym miejscu. Uszczypnęłam się w ramię, lecz nic się nie zmieniło. Wydawało mi się nawet, że lis patrzy na mnie, jak na wariatkę, tak jakby to nie on był gadającym lisem.
- Człowieku, ogarnij się, bo zaczynasz mnie irytować.
Labay pochyliła się nad nim i powąchała. Lis odsunął się od jej nosa i spojrzał na nią z obrzydzeniem.
- Czego ode mnie chcesz? - pytanie opuściło moje usta, zanim mój mózg zdążył to przetworzyć.
- Obserwuję cię od pewnego czasu, a twoja rozpacz jest już powoli nieznośna. Zamiast smucić się powinnaś o tym zapomnieć, albo spróbować coś zrobić. Nie chcę wyczuwać smrodu twojego smutku za ojcem.
Że co on, przepraszam powiedział?
Sugerował,że śmierdzę smutkiem?
Uklękłam przed nim.
- Skąd to wiesz?
Zwierzę parsknęło.
- Stamtąd gdzie pochodzę to jest normalne.
Zmarszczyłam brwi.
- A skąd pochodzisz?
Lis wzdrygnął się i odszedł kilka kroków do tyłu. Wyglądał jakbym go uderzyła.
- Nie mogę ci powiedzieć...
To po co drążysz ten temat? - pomyślałam wściekła.
Spojrzałam na niego gniewnie.
- ...ale mogę ci pokazać - dokończył.
Zamrugałam zdziwiona. Naprawdę mnie ciekawiło skąd przyszedł, ale to całe wariactwo nie mogło się wydarzyć. Być może były to halucynacje, spowodowane nie wyspaniem. Lis znowu prychnął i odwrócił się do mnie tyłem.
Oburzyłam się.
- Jeżeli myślisz, że żyjesz pomiędzy jawą, a snem, to nie jesteś warta mojej pomocy. A szkoda, bo wiem gdzie jest twój ojciec.
Ode mnie to na tyle. Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i na pewno skomentujecie. Życzę miłych mikołajek i dajcie mi znać co dostaliście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz