Uwaga!

niedziela, 23 listopada 2014

02. Wrócę, na pewno

 Mała dziewczynka siedziała na swoim łóżeczku i wsłuchiwała się w głos jej mamy, która nuciła przy jej uchu kołysankę. Obie pochylały się w prawo i w lewo, kiedy do pokoju wszedł postawny mężczyzna, który uśmiechnął się na widok dwóch bliskich mu osób. Blond włosa dziewczynka, pisnęła i rzuciła się w ramiona ojca. Ten ze śmiechem podniósł ją ponad głowę i podrzucił. Następnie przytulił ją do piersi i usiadł na łóżku koło żony. 
   - Nie chce zasnąć - pożaliła się kobieta i ziewnęła przeciągle. 

   Mężczyzna pochylił się i pocałował ją w usta, a dziewczynka w jego ramionach zachichotała radośnie. Oboje rodziców uśmiechnęło się do blond główki. Dziewczynka wyrwało się z uścisku ojca i położyła między rodzicami. 
   - Może mi uda się ją uśpić? - zasugerował mężczyzna. 
   Jego zona zwlekła się z łóżka i pocałowała córkę w czoło, po czym uśmiechnęła się do męża i wyszła.
Położył się koło dziewczynki i skończył śpiewać kołysankę. Po kilku wersach piosenki z uśmiechem na ustach zauważył, że jego córka zasnęła. Cicho wymknął się z pokoju, zgasił światło i przymknął drzwi. Lecz blond włosa dziewczynka obudziła się chwilę później, słysząc rozmowę rodziców z salonu. 
   - Jak to znowu musisz zniknąć? Nie możesz zostawić mnie i Dylan - głos matki stał się podenerwowany i załamywał się przy każdym słowie. Była na skraju rozpłakania się. 
   - To nie potrwa długo - zapewnił głos jej ojca. - Wrócę zanim się obejrzycie.
   - Czy wiesz jak trudno jest odpowiadać na pytania naszej córki, kiedy co chwila pyta się gdzie jesteś? Ona nie jest głupia, domyśla się, że możesz ją zostawić - teraz jej matka płakała na dobre. 
   Zapadła chwila ciszy. Dziewczynka zacisnęła oczy nie chcąc, żeby po policzkach poleciały jej łzy. Po chwili usłyszała spokojny głos taty:
   - Wrócę, na pewno.




   Zamrugałam powiekami i usiadłam na materacu. Łóżko zaskrzypiało, kiedy przecierałam dłońmi twarz. Te wspomnienie było tak żywe, a także tak odległe. Uwielbiałam, kiedy tato śpiewał mi przed snem, ale nienawidziłam jak musiał wyjeżdżać. Czasami miałam mu ochotę powiedzieć, żeby rzucił pracę mechanika, ale nigdy nie odważyłam się tego zrobić. Dopiero, kiedy dorosłam, zdałam sobie sprawę z tego, że tak ciężko pracował, ponieważ musiał nas utrzymywać. Pamiętam jak zmęczony wracał po całym dniu pracy i padał na kanapę, by po chwili zasnąć.
   Mimo wszytko, nigdy nie pokazywał przede mną, że dzieję się coś złego. Zawsze był uśmiechnięty i rozsiewał wokół siebie spokój i szczęście. Zazdrościłam mu pod wieloma względami. Z westchnięciem, opuściłam stopy na zimne panele i wstałam, odpychając się od łóżka. Założyłam na swoje ciało szlafrok i podeszłam do okna. Gwiazdy mieniły się na niebie, co wprawiło mnie w zachwyt. Oparłam się o parapet i obserwowałam jak liście wirują w powietrzu, tworząc najpiękniejszy z tańców. Gdzieś z daleka, dotarł do mnie szum wody, a rześkie powietrze otuliło moją twarz. Przymknęłam oczy i wsłuchałam się w dźwięki natury, które zawsze mnie uspokajały. Powoli ból związany ze stratą taty mnie opuszczał, ale jeszcze gdzieś w moim sercu było to nieprzyjemne uczucie. Nagle zapragnęłam zobaczyć tatę. Po cichu podeszłam do drzwi i wyszłam na korytarz. 
   Ponieważ nasza podłoga miała tendencje do skrzypienia, musiałam na paluszkach przejść do gabinetu ojca. Zamarzył sobie pewnego dnia o takim pokoju, ponieważ, powiedział, że nie ma dla niego miejsca w tym babskim domu. Gabinet nie wyróżniał się niczym , oprócz fikuśnej kanapy w kształcie rękawicy bokserskiej.       Dalej nie rozumiałam o co w niej chodziło i dlaczego tato zawsze wszczynał awantury, kiedy mama chciała ją wyrzucić na śmietnik. Spójrzmy prawdzie w oczy - ta kanapa była okropna. Przy lewej ścianie znajdował się regał z książkami, albumami i różnymi dokumentami. Podeszłam do niego i sięgnęłam po album z mojego dzieciństwa.
   Otworzyłam go i spojrzałam na pierwsze zdjęcie. Znajdowała się na niej moja mama, wraz ze mną w ramionach. Głowa taty wepchnęła się do kadru, a jego olśniewająco biały uśmiech, prawie mnie oślepił. Wyobrażałam sobie jak musiał być szczęśliwy. Następne zdjęcie przedstawiało mnie, stawiającą pierwsze kroki, natomiast kiedy przewróciłam na następną stronę, następne zdjęcie przedstawiało mnie w wieku dziewięciu lat, kiedy szczerząc się, siedziałam na pięknym czarnym koniu. Od dwóch lat posiadaliśmy w stajni silną klacz, potomka Betsy - czarnej klaczy ze zdjęcia. Nagle zapaliło się światło w korytarzu, a na ścianie pojawił się cień. Wstrzymałam oddech, kiedy jakaś ręka wsunęła się przez szparę w drzwiach i wymacała przycisk światła. Lampa na suficie rozbłysła, a jasne światło oblało gabinet. W drzwiach stanęła moja matka w swoim bawełnianym szlafroku do kolan. 
   - Co tu robisz? Jest dopiero czwarta na ranem - poskarżyła się. 
   Nie miałam pojęcia, która była godzina, a skrzywiony wyraz twarzy mamy, mówił że budzenie jej o tej porze było nie najlepszym pomysłem. Uśmiechnęłam się lekko.
   - Przyszłam pooglądać zdjęcia - wyznałam. Nie było sensu kłamać. 
   Mama spojrzała na mnie z politowaniem i machnęłam ręką. 
   - Idź do pokoju i daj mi spać - burknęła. Coś myślałam, że jak jutro zejdę na śniadanie, to drobna kobieta będzie we mnie rzucać nożami. - Myślałam, że to jakiś włamywacz chodzi mi po domu. 
   I już jej nie było.  
   Zachichotałam i odłożyłam album na miejsce. 
Tak jak sobie zażyczyła, wróciłam do łóżka i przez chwilę przyglądałam się jak na niebie mienią się gwiazdy, lecz po kilku mrugnięciach powiekami zasnęłam. 




Część, wreszcie udało mi się napisać nowy rozdział :) Mam nadzieję, że się wam spodoba. Na razie ode mnie to tyle i idę się uczyć. Na razie :)

wtorek, 11 listopada 2014

01. Gdzie jesteś, tato?

   Słuchanie muzyki, ze starego odtwarzacza, który co chwila się zacinał, nie było moim marzeniem. A do tego taksówkarz, który okropnie fałszował i przekręcał co rusz moje imię. 
   - Co cię dziecko niesie do tego bezludzia jak to? - wskazał na widok za oknem. 
   Nie miał racji. To bezludzie, było moim domem. A las okalający miejsce gdzie mieszkałam, uważany był za magiczny. Był wspaniały, jakby wyciągnięty z bajki. Taksówka wjechała na żwirowy podjazd, a po chwili zatrzymała się pod moim domem. Wysokim, z ogromnymi oknami, dwuskrzydłowymi drzwiami i pięknym tarasem. Od razu widać było, że dom został urządzony przez kobietę. Lecz najwyraźniej tylko ja tak sądziłam.
   - Kiedy będziesz chciała już stąd uciec, dzwoń Shylan - zawołał, kiedy wychodziłam z auta.
   Przewróciłam oczami i pochyliłam się w kierunku okna. 
   - Dylan, nie Shylan. 
   Mężczyzna machnął na mnie ręką, dociskając pedał gazu i odjechał. Prychnęłam i spojrzałam na budynek przede mną. Nic się nie zmieniło, odkąd ostatni raz tam byłam. Nawet te same zasłony zdobiły moje okno. Z uśmiechem pociągnęłam za sobą walizkę i poczłapałam do drzwi. Przez chwilę wahałam się, czy zapukać, czy może wejść. Postanowiła zapukać. Już nie mogłam się doczekać, by zobaczyć miny moich rodziców. Mój przyjazd do rodzinnego domu miał być niespodzianką dla mojego taty z okazji jego urodzin. Miałam dla niego nawet prezent: koszulkę "Najlepszy tato na świecie", którą zawsze chciał dostać. Drzwi otworzyła mi mama, a na jej twarzy rozkwitł przepiękny uśmiech, kiedy mnie zobaczyła. Miała na sobie filetowy fartuch z napisem "Kobieta gotuję". Jej długie, lśniące blond włosy spływały po ramionach. Z okrzykiem rzuciła mi się w ramiona.    Uśmiechnęłam się, odsuwając ją od siebie. Choć moja mama była drobną kobietą, potrafiła zmiażdżyć mi płuca. 
   - Co tu robisz? - zapytała - Mogłaś mi powiedzieć, że przyjedziesz. 
   - Chciałam wam zrobić niespodziankę. Jest, tata? - spytałam, wchodząc do środka i ściągając kurtkę. Mama skrzywiła się. 
   - Wiesz jak nie lubię tej kurtki - mruknęła kierując się do kuchni, gdzie pewnie gotowała przepyszny obiad. Zapachy wleciały w mój nos, a ja aż westchnęłam. Odkąd poszłam na studia, jadałam tylko śmieciowe jedzenie. 
   - Ponawiając pytanie: jest tata? - spytałam ponownie, siadając na barowym krześle obok kuchenki.    Mama zaczęła nerwowo przystępować z nogi na nogę, co miała w zwyczaju, kiedy się denerwowała.    Uniosłam zdziwiona brwi, a w mojej głowie pojawiły się same czarne scenariusze. 
   - Ktoś umarł? - wypaliłam, wyszczerzając oczy i w duchu modląc się, żeby nie był to ktoś z naszej rodziny. 
   Lecz mama cicho się zaśmiała i pokręciła głową. Odetchnęłam z ulgą. 
   - Nie kochanie. Taty w domu nie ma i nie wiem, kiedy wróci - uśmiechnęła się do prze przepraszająco. - Przykro mi, Dylan. Wiem, że chciałaś mu zrobić niespodziankę. Nie powiem, że nie zrobiło mi się przykro, bo zrobiło, ale coś dziwnego w wyrazie twarzy mamy nie dawało mi spokoju.    - Gdzie jest? - spojrzałam na nią podejrzliwie. 
   - Dostał pilny telefon z pracy i musiał wyjechać. Do jakiegoś małego miasteczka. 
   Nie wydawało mi się, żeby mechanik, by coś naprawić musiał gdzieś wyjeżdżać. To do niego przyjeżdżali, a nie na odwrót. 
   - Kiedy wyjechał?
   Mama zaczęła wyłamywać sobie palce, a ja przy każdym strzyknięciu kostki, coraz bardziej się martwiłam.
   - Niecały miesiąc temu - wyznała cicho.
   Moje serce zatrzymała się na chwilę, kiedy obserwowałam mamę, czekając aż uśmiechnie się szeroko i powie, że to żart, ale niestety nic takiego się nie stało. Wstałam z krzesła i nerwowo zaczęłam chodzić po kuchni. Mam co jakiś czas rzucała mi ukradkowe spojrzenia, ale nic nie powiedziała. Kiedy wreszcie udało mi się uspokoić, podeszłam do stolika i chwyciłam telefon. 
Dopiero wtedy poruszyła się i wyrwała mi słuchawkę z dłoni, odkładając ją na miejsce. 
   - Co robisz? - spytała, na co spojrzałam na nią zdziwiona. 
   - O co ci chodzi?- wypaliłam, zakładając ręce na piersi. Nie rozumiałam jej zachowania. - Zadzwonię na policję. Trzeba znaleźć tatę. To nienormalne, by zniknął na cały miesiąc - gestykulowałam dłońmi, o mało nie przewracając wazonu z tulipanami. - Trzeba coś zrobić!
   Mama położyłam mi na ramionach dłonie i unieruchomiła moje ciało. Jej poważne spojrzenie skrzyżowało się z moim. 
   - Tata powiedział, że nie wie jak, ale wróci jak najszybciej - jej ton był przekonujący, że nawet zaczęłam jej wierzyć. - Nie martw się. Wróci. 
   Chciałam w to wierzyć. 
   Mama szybko się ode mnie odsunęła i zajęła się obiadem. Nie patrząc na mnie zaczęła obierać ziemniaki. Nie umknęły mojej uwadze jej drżące dłonie. 
   - Idź się rozpakuj, a ja zawołam się jak obiad będzie gotowy. 
   Przez chwilę patrzyłam na nią, ponieważ wydawało mi się, że chce coś jeszcze powiedzieć, ale potem wzięłam walizkę i poszłam do swojego starego pokoju. Nic się tam nie zmieniło. Kolor ścian został taki sam (zgniły zielony), łóżko zostało tam gdzie było, a półki i wielka szafa stały na starych miejscach. Odłożyłam walizkę w kacie i rzuciłam się na łóżko, które zaskrzypiało pod moim ciężarem. Złapałam ramkę ze zdjęciem, które stało na stoliku nocnym obok łóżka. Na fotografii znajdowała się moja mama, która trzymała mnie w ramionach i mój tato. Uśmiechał się dumnie, a mama z miłością spoglądałam na moją wyciągniętą pulchną rączkę. Tak bardzo mnie kochali. 
    - Gdzie jesteś, tato? - spytałam spoglądając w jego świecące oczy. Zachowywałam się tak jakby tato ze zdjęcia miał mi odpowiedzieć.
   A potem wzdłuż policzka spłynęła mi łza, a po niej kolejna i kolejna. Rozpłakałam się, nawet nie kamuflując mojego szlochu. Tak bardzo chciałam zobaczyć tatę, całego i zdrowego.






CZYTASZ = KOMENTUJESZ



Tak więc zaczynamy :) Mam nadzieję, że rozdział pierwszy zaciekawił wam i będziecie tu często zaglądać. Jeżeli przeczytałeś zostaw po sobie ślad w postaci komentarza! Pozdrawiam i do następnego :)